Strony1

poniedziałek, 15 lutego 2021

[+18] Sesja zdjęciowa #161

Pozowała Weronika

Cześć!
Czy jestem szalona, że zrobiłam akt na śniegu? Być może... Ale nie zrobiłabym tego bez równie szalonej modelki. :D Mam dzisiaj dla was przepiękne zdjęcia, ale ostrzegam, że są tylko dla osób wytrzymałych psychicznie, bo od samego patrzenia można nabawić się zapalenia płuc. 

Zanim przejdę do opowiadania jak w ogóle do tego doszło, odpowiem na pytanie, które od razu nasuwa wam się na myśl - czy moja modelka po tej sesji nie była chora? A no nie była! Zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby uniknąć chociażby przeziębienia i chyba się udało. Więcej opowiem w dalszej części postu.

Wszystko zaczęło się od tego, że na zajęcia fotograficzne na studiach mieliśmy przygotować akt. Pomysł na tę sesję miałam w głowie od dawna - dziewczyna z długimi włosami, las, a na niej tylko tiulowa spódniczka. Tylko ja wyobrażałam sobie taką sesję raczej wiosną lub latem. Najpierw pomyślałam - szkoda, że jest zima, a potem pomyślałam - zaraz, zaraz, jest zima. Wiedziałam, że szanse na znalezienie modelki, która się zgodzi, są raczej małe, ale zaryzykowałam i opublikowałam ogłoszenie na facebook'u.

Trochę nie dowierzałam, kiedy Weronika do mnie napisała. Dogadałyśmy się co i jak ma wyglądać. Mam wrażenie, że zimno w ogóle jej nie straszne i mogłaby zostać w samych butach. :D Po wymianie kilku pomysłów od razu wiedziałam, że nadajemy na tych samych falach.

Zrealizowałyśmy sesje w ciągu może 4 dni. Zależało nam na tym, żeby śnieg jeszcze leżał na gałęziach drzew. Wybrałam się z siostrą prawie do Łodzi, żeby zrealizować ten pomysł. Potrzebowałam pomocniczki, żeby ogrzewać moją modelkę między zdjęciami. Miałyśmy kurtkę, szlafrok, szalik i koc termiczny. Weronika zrzucała z siebie wszystkie te rzeczy tylko do zdjęć. Podziwiam ją, bo całkiem długo potrafiła wytrzymać bez niczego na ramionach. Cała sesja to jeden wielki pośpiech. Chyba pierwszy raz tak dokładnie rozplanowałam jakie ujęcia po kolei chcę zrobić.

Najtrudniejsze zdjęcie zostawiłyśmy na koniec - lewitacja. Tutaj oprócz silnych mięśni brzucha trzeba było odporności na zimno i równowagi. Tutaj zaliczyłyśmy najzimniejszy moment, bo Weronika podparła się kilka razy rękami i bardzo zmarzły jej dłonie. Na szczęście Już kończyłyśmy sesję. Wróciłyśmy do ciepłego samochodu pod kocyk, przygotowałam termofor i gorącą herbatkę. 

Tak wyglądała realizacja szalonego, może nie do końca rozsądnego pomysłu. :D Cieszę się jednak, że dzięki fotografii poznaję ludzi tak otwartych i pozytywnych jak Weronika. Pomimo, że mamy daleko do siebie, myślę, że kiedyś się jeszcze spotkamy. Dziękuję Ci Weronika za te śliczną sesję. Będę spamować tymi zdjęciami wszędzie, bo wszyscy muszą zobaczyć zo razem stworzyłyśmy! <3
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz